Ks. dr Wiesław Łużyński
CHRZEŚCIJANIE WOBEC LIBERALNEJ DEMOKRACJI

Przez cały okres powojenny nauczanie Kościoła w Polsce w dziedzinie życia społecznego koncentrowało się w dużej mierze na polemice z marksizmem i miało za cel ochronę Kościoła przed rozbiciem i ochronę społeczeństwa przez zniewoleniem.

Dziś partnerem Kościoła w tym krytycznym dialogu jest liberalizm. Dzieje się tak chyba dlatego, że społeczeństwo uciekając przed jedną skrajnością popada w skrajność drugą. Po okresie niewoli, zakazów, cenzury modna staje się wolność i tolerancja również dla tego co złe.

Dziś po dziesięciu latach przemian można stwierdzić, że wolność jest wielką szansą dla Kościoła i społeczeństwa. Z wolnością wiąże się jednak problem korzystania z niej w sposób odpowiedzialny. Współczesnym zagrożeniem jest nieograniczona niczym wolność posunięta aż do samowoli.

Liberalizm to nurt wielowymiarowy. Obejmuje on filozofię, moralność, kulturę, gospodarkę, politykę. Trudno więc mówić o liberalizmie w ogóle, ponieważ bylibyśmy narażeni na stosowanie uproszczeń i nierzetelnych argumentów. W naszych rozważaniach ograniczymy się więc tylko do politycznego wymiaru liberalizmu, jakim jest demokracja liberalna.

W naszym wykładzie na początku zaprezentowany zostanie sam ideał demokratyczny, jego źródło jakim jest umacniająca się podmiotowość jednostki i społeczeństwa, jego podstawowe założenia do których należą: wolność, równość, zasada większości, władza ludu. Następnie postaramy się przybliżyć sobie pewne zagrożenia demokracji o nachyleniu liberalnym, zwłaszcza w formie tzw. demokracji proceduralnej. Końcowym etapem wykładu będzie zagadnienie postawy a zwłaszcza roli jaką chrześcijanie mają do odegrania w demokracji liberalnej.

I. Ideał demokratyczny

Spotkanie katolicyzmu i demokracji przechodziło w ciągu ostatnich dwustu lat różne fazy. Początkowo papieże Grzegorz XVI (1831-1846) i Pius IX (1846-1878) ostro krytykowali demokrację uznając ją za laicką i antyklerykalną. Jednak już Leon XIII (1878-1903) i Pius XI (1922-1939) uznali, że możliwe jest tolerowanie demokratycznych form rządów, chociaż wysuwali poważne zastrzeżenia pod adresem religijnego i społecznego pluralizmu jaki zdawał się towarzyszyć demokracji. Wydaje się, że pewnym przełomem okazała się II wojna światowa a także pojawienie się nowego zagrożenia w postaci totalitaryzmu ze strony komunistycznego Związku Radzieckiego. W obliczu komunizmu i nazizmu, nieludzkich systemów, które stały się bolesnym doświadczeniem ludzkości, papieże Pius XII (1939-1958) i Jan XXIII (1958-1963) wyrazili swoje uznanie dla demokracji. Jeszcze dalej poszedł Sobór Watykański II (1962-1965) i Jan Paweł II (od 1978), popierając demokrację jako nowoczesną formę rządów w państwie zgodną z prawdą o człowieku[1].

Jaka jest ta prawda o człowieku? Zdaniem Jana Pawła II współcześnie coraz bardziej powszechne i mocne staje się "poczucie osobistej godności każdej ludzkiej istoty"[2]. Poszczególne jednostki jak i całe społeczeństwa lepiej uświadamiają sobie, że człowiek nie jest przedmiotem, którym można manipulować, wykorzystywać czy nawet poniżać. Jest on zawsze podmiotem obdarzonym sumieniem, wolnością, powołanym do odpowiedzial­ne­go życia w społeczeństwie. Zdaniem Papieża "przejawem i owocem tych humanistycznych prądów jest rosnąca potrzeba uczestnictwa. Stanowi ona niewątpliwie jedną z charakterystycznych cech współczesnej ludzkości, prawdziwy "znak czasu", który coraz bardziej dochodzi do głosu w różnych środowiskach i dziedzinach życia"[3].

Papież akceptuje demokrację jako system, który szanuje podmiotowość jednostek i całego społeczeństwa. W encyklice Centesimus annus powiada wprost, że "Kościół docenia demokrację jako system, który zapewnia obywatelom udział w decyzjach politycznych i rządzonym gwarantuje możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych rządów, a także - kiedy należy to uczynić - zastępowania ich w sposób pokojowy innymi"[4]. Demokrację określa się zatem jako system polityczny posiadający konstytucyjne gwarancje możliwości regularnej zmiany osób u władzy oraz mechanizm społeczny zapewniający możliwie największej części ludności wpływ na podstawowe decyzje za pomocą wyboru spośród osób ubiegających się o stanowiska polityczne[5].

Akceptując demokrację Papież podkreśla potrzebę zaangażowania się obywateli w działalność polityczną, bowiem państwo demokratyczne musi opierać się na przyzwoleniu obywateli. W państwie, w którym duża część obywateli jest bierna nie można założyć istnienia takiego przyzwolenia. Brak uczestnictwa i reprezentacji oznacza, że społeczeństwo obywatelskie w danym państwie nie istnieje, albo jest bardzo słabo rozwinięte, co w konsekwencji powoduje brak lojalności wobec całego systemu politycznego[6]. Papież pochwala postępowanie tych narodów, w których jak największa część obywateli uczestniczy w sprawach publicznych w warunkach prawdziwej wolności[7].

Demokracja - zgodnie z etymologią tego słowa - oznacza władzę ludu. Jest to jednak wyrażenie w dużym stopniu nieprecyzyjne, ponieważ zarówno termin "lud" jak i "władza" były różnorodnie interpretowane. W starożytnej Grecji "lud" tworzyła niewielka część obywateli (1/8), którzy cieszyli się wolnością, dysponowali majątkiem i wolnym czasem. W demokracjach stanowych była to najczęściej szlachta, a niekiedy mieszczaństwo. Demokracja nie wykluczała także niewolnictwa, ograniczania praw obywateli ze względów etnicznych, czy wyłączenia kobiet z udziału w życiu politycznym i stanowieniu prawa. Demokracjami nazywano także systemy reprezentujące interesy określonej klasy społecznej, czego przykładem może być demokracja burżuazyjna czy demokracja ludowa. Współcześnie "lud" stanowi ogół obywateli dysponujących uprawnieniami publicznymi[8].

Także pojęcie "władzy" ludu w demokracji wymaga doprecyzowania. Odizolowane od siebie jednostki tworzące bezkształtną masę, mają niewielki wpływ na politykę państwa. Są one raczej przedmiotem różnorakiej manipulacji ze stromy różnych sił politycznych. Ich władza ujawnia się w czasie wyborów parlamentarnych, prezydenckich, czy przy okazji referendów organizowanych dla rozstrzygnięcia ważnych spraw państwowych.

Bierność i rozproszenie to największa słabość w nowoczesnym społeczeństwie demokratycznym. Dlatego aby władza ludu nie była jedynie iluzją niezbędna jest aktywność obywateli. Nie może to być jednak aktywność abstrakcyjna, dla dobra ludzkości, kraju, czy jakiejś idei. Chodzi tu o aktywność w najbliższym środowisku, w małych lokalnych wspólnotach, w sąsiedztwie, we wsi, na osiedlu, w gminie, a także w stowarzyszeniach i grupach. Osamotniona jednostka ma niewielki wpływ na życie społeczeństwa. Natomiast jednostka stowarzyszona jest silna siłą stowarzyszenia do którego należy i wraz z innymi może wpływać na decyzje podejmowane na różnych szczeblach życia państwowego.

Demokracja nie może istnieć bez wolności[9]. Chodzi tu przede wszystkim o prawo obywateli do wyrażania opinii na temat spraw dotyczących państwa, co w praktyce oznacza wolność słowa i możliwość publicznej krytyki pod adresem systemu politycznego państwa[10].

W demokracji zakłada się zasadniczą równość polityczną wszystkich obywateli i przy wyborach, czy wszelkiego rodzaju innych głosowaniach wszystkie głosy mają tę samą wagę i liczy się je jednakowo. Oznacza to, że w praktyce obowiązuje tu zasada większości, ponieważ jednogłośność jest z reguły bardzo trudna do osiągnięcia[11]. Zasada ta określana jest jako podstawowa instytucja demokratyczna[12]. Zasady równości i większości mogą być jednak nadużywane, gdy w sposób demokratyczny usiłuje się rozstrzygnąć sprawy, które wymagają zwiększonej kompetencji, dalekowzroczności, nieulegania chwilowym modom czy społecznym nastrojom[13].

II. Demokracja liberalna

Sama jednak zasada większości, pozbawiona odniesień moralnych, nie daje gwarancji stworzenia sprawie­dliwego ustroju. Większość nie podejmuje automatycznie słusznych decyzji[14]. Władzy politycznej nie wystarcza samo legitymowanie się formalnym jej wyborem przez lud do tego, aby wykonywanie tej władzy było już samo w sobie poprawne[15] Wynikiem demokratycznego głosowania może stać się "tyrania więk­szości"[16] albo jak wyraża się Jan Paweł II "państwo tyrańskie", gdzie prawo nie jest oparte na nienaruszalnej godności osoby ludzkiej, ale na woli silniejszego, który pozbawiony jakichkolwiek innych kryteriów, poza wolą większości, może dysponować władzą wręcz absolutną. Kiedy prawda staje się produktem polityki, rezultatem głosowania, wówczas większość staje się swoistym bóstwem, któremu w żaden sposób nie można się przeciwstawić[17]. Państwo takie uzurpuje sobie nawet prawo do dysponowania życiem najsłabszych i bezbronnych członków społeczeństwa[18].

Papieska krytyka sprzeczności, jakie kryją się w ideale demokratycznym kieruje się więc przeciwko tak zwanej demokracji proceduralnej, charakterystycznej dla ideologii liberalnej. Według Jana Pawła II niebezpie­czeństwo, na jakie narażona jest współczesna demokracja, polega na tym, że może ona zostać sprowadzona do zespołu reguł nie dość mocno zakorzenionych w niezbywalnych wartościach wyrastających z samej istoty człowieka[19]. Demokracja proceduralna jest bowiem systemem, w którym zbiór reguł precyzuje kto i według jakich procedur podejmuje decyzje polityczne. Nie określa się tu jednak treści, czyli tego, o czym się decyduje. Demokracja proceduralna jest zorientowana na sam proces, a nie na końcowy rezultat. Ten ostatni jest wiążący nie dlatego, że jest rzeczywiście dobry, ale dlatego, że proces, który do niego doprowadził był zgodny z regułami. Prowadzi to do utożsamienia demokracji z metodą demokratyczną a także sprowadzenia legitymizacji do legalności, legalne jest to co popiera większość[20].

W tym miejscu docieramy do słabego punktu demokracji o nachyleniu liberalnym. Jej słabość tkwi w braku odniesienia do wartości absolutnych i powszechnie obowiązujących. Eksponuje się wolność jako wartość podstawową, najważniejszą dla życia społecznego. Brakuje jednak innych wartości, które pomogłyby wolność ukierunkować i odpowiedzialnie wykorzystać. Przykładem pułapki w jaką może wpaść demokracja proceduralna, odwołująca się jedynie do woli większości jest demokratyczny wybór Adolfa Hitlera na Kanclerza Niemiec w 1933 r. Bardziej współczesnym przykładem słabości ideału demokratycznego jest stanowienie prawa niezgodnego z moralnością. Prawo dopuszczające aborcję, eutanazję, prawo stawiające na równi małżeństwo mężczyzny i kobiety i związek homoseksualistów nawet z możliwością adopcji dzieci. Do takich rozwiązań może doprowadzić procedura demokratyczna, jeżeli tylko większość tego chce. Pytanie jednak, czy rozwiązanie to jest moralnie dobre czy złe pozostaje bez odpowiedzi, a właściwie w demokracji proceduralnej nikt tego pytania nie zadaje. Samo bowiem pytanie o moralność, o dobro i zło, o prawdę jest dla liberała wstydliwe. Dobre lub złe, moralne bądź niemoralne jest to co jest zgodne bądź niezgodne z procedurami, z prawem.

Przyczyną tych sprzeczności jest powiązanie zasady większości z pluralizmem światopoglądowym, a nawet z relatywizmem etycznym. Demokracja natomiast potrzebuje społecznej zgody co do podstawowych wartości, zasadniczych celów życia społecznego. We współczesnym społeczeństwie trudno osiągnąć zgodę w tej dziedzinie. Spowodowane jest to pogłębiającym się sekularyzmem w społeczeństwach, w których nie tylko jednostki, ale nawet całe grupy czy warstwy społeczne odchodzą od religii[21]. W społeczeństwach zsekularyzowanych trudno zbudować społeczny konsens w oparciu o jedność religijnego credo, ponieważ nie jest ono akceptowane przez wszystkich członków społeczeństwa. W społeczeństwie tego rodzaju kształtuje się wiele światopoglądów, które nie mieszczą się w dotychczas wyznawanej religii. Następstwem tego jest pluralizm różnorodnych światopoglądów konkurujących ze sobą w zabieganiu o zwolenników[22]. Papież zwraca uwagę także na masową migrację i ruchy ludności, prowadzące do powstawania społeczeństwa złożonego z przedstawicieli różnych kultur i religii. W wyniku tego w dzisiejszym świecie rzadko cała ludność jakiegoś kraju wyznaje tę samą religię, należy do tej samej grupy etnicznej czy kulturowej[23]. Społeczeństwo jednak dla zachowania jedności potrzebuje społecznej zgody w odniesieniu do podstawowych zasad życia społecznego. Przedmiotem tej zgody powinny być nie tylko - jak chcą liberałowie - wartości narzędziowe, "reguły gry", środki, procedury, zgodnie z którymi ma się rozwijać życie społeczności politycznej. Konsens ma dotyczyć także wartości substancjalnych, celów, które społeczeństwo chce osiągnąć. Dążenie do zgody dotyczącej procedur funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa wydaje się iluzoryczne bez konsensu, co do celów, jakie chce się osiągnąć, posługując się demokratycznymi regułami. Środków nie można oddzielić od celów, które nadają im sens. Środki bowiem zawierają zawsze jakieś odniesienie do celów. Kiedy zabraknie tych ostatnich, same środki stają się wartościami ostatecznymi[24]. Demokracja zostałaby wtedy ograniczona do samych tylko procedur demokratycznych.

W średniowieczu, kiedy Europa była chrześcijańska, w społeczeństwie była zgoda co do absolutnych i powszechnie obowiązujących wartości. W sferze ideowej społeczeństwo było monolitem. Nie było więc wątpliwości co do celów jakie należy realizować w życiu społecznym.

Reformacja przyniosła rozłam chrześcijaństwa, ale również rozbicie średniowiecznego monolitu ideowego i przeniesienia akcentu z autorytetu na rzecz osobistej interpretacji Objawienia ale również całości życia społecznego, jego istoty, celu, zadań państwa. Lansuje się ideę tolerancji, przekonując, że wszystkie poglądy są równie prawdziwe. W związku z tym nie może być poglądów absolutnie prawdziwych, a każdy, kto utrzymuje, że zna prawdę postrzegany jest jako ktoś niebezpieczny, kto siłą będzie zmuszał innych do przyjęcia jego słusznych poglądów. W społeczeństwie tego typu trudno o zgodę co do wartości. Obywatele dochodzą więc do wniosku: skoro każdy posiada własną prawdę i sam wie co dla niego jest dobre a co złe, skoro trudno nam porozumieć się co do celów, co do wartości absolutnych spróbujmy porozumieć się co do sposobów rozwiązywania konfliktów, jakie nieuchronnie rodzą się w pluralistycznym społeczeństwie. Demokratycznym sposobem rozwiązywania konfliktów społecznych jest zasada większości. Wybieramy ten cel, ten kierunek, takie działanie, które popiera większość. Z zasady demokratycznej równości wynika, że głosy mogą być tylko liczone, a nie rozważane[25]. Głos świętego i grzesznika waży tyle samo. Tak rodzi się demokracja proceduralna trochę przypominająca działania pasażerów pociągu, dla których najważniejsze jest to, że pociąg jedzie, natomiast to dokąd zmierza jest dla nich bez znaczenia.

Jan Paweł II przestrzega, że nie zawsze to, co cieszy się poparciem większości społeczeństwa lub jest zgodne z procedurami demokratycznymi odpowiada dobru wspólnemu. W encyklice Evangelium vitae Papież powiada, że: "historia zna przypadki zbrodni dokonywanych w imię "prawdy". Ale do czynów równie zbrodniczych i do radykalnego pogwałcenia wolności dochodziło też i nadal dochodzi pod wpływem "relatywizmu etycznego". [...] Sumienie powszechne słusznie wzdryga się w obliczu zbrodni przeciw ludzkości, które stały się smutnym doświadczeniem naszego stulecia. Czyż te zbrodnie przestałyby być zbrodniami, gdyby nie popełnili ich pozbawieni skrupułów dyktatorzy, ale gdyby nadała im prawomocność zgoda większości? [...] Charakter moralny demokracji nie ujawnia się samoczynnie, ale zależy od jej zgodności z prawem moralnym, któremu musi być podporządkowana podobnie jak każda inna działalność ludzka: zależy zatem od moralności celów, do których zmierza, i środków jakimi się posługuje. [...] Wartość demokracji rodzi się albo zanika wraz z wartościami, które ona wyraża i popiera"[26]. Wynika stąd, że podstawa demokracji tkwi w czymś, czego ona sama nie może zagwaran­tować[27]. Sama procedura demokratyczna nie zawiera bowiem wewnętrznych gwarancji swego trwania, stąd też nie ma takich instytucji demokratycznych, które byłyby wolne od niebezpieczeństwa wynaturzenia i sprzeniewierzenia się demokratycznym ideałom[28]. Podstawa demokracji tkwi w moralności obywateli, w ich przekonaniu, że ideały demokratyczne warte są popierania i ochrony. Można bowiem sobie wyobrazić, że społeczeństwo, lud, wyborcy w sposób demokratyczny wybiorą kogoś, kto odbierze społeczeństwu wolność, znamy przypadki demokratycznego wyboru dyktatora, tyrana. Ważna jest moralność obywateli, którzy narzędziem demokratycznej procedury posługiwać się będę tylko do osiągnięcia celów moralnie godziwych. Podkreśla się, że same przepisy i różnego rodzaju regulacje działają w społeczeństwie tak długo, jak długo wyrażają trwałe przekonania obywateli o powinnościach w życiu publicznym[29]. Cnoty moralne i obywatelskie nie są więc czymś drugorzędnym, czy wręcz nieistotnym, jak sugeruje demokracja proceduralna. Są one raczej fundamentem na którym opiera się delikatna budowla demokracji. Bez niego demokracja będzie przypominać ewangeliczny dom zbudowany na piasku.

Papież zdecydowanie przestrzega przed groźbą "sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym", który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu, w sposób radykalny, zdolność rozpoznania prawdy. Jeżeli bowiem nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o wykorzystywanie idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm"[30]. Aby przezwyciężyć wielorakie sprzeczności społecznego współżycia poszcze­gólny człowiek, jak i całe społeczeństwo, musi szukać oparcia w jednoznacznych wartościach kulturowych, które staną się obowiązującym punktem odniesienia dla wszystkich[31].

W tym miejscu rodzi się pytanie o rolę religii we współczesnym społeczeństwie i demokracji o nachyleniu liberalnym. Konkretniej jest to pytanie o postawę chrześcijan wobec demokracji, której często brakuje oparcia w wartościach niezmiennych i powszechnie obowiązujących. Wydaje się, że struktura demokratyczna, jaką jest współczesne państwo koniecznie potrzebuje struktury hierarchicznej, jaką jest Kościół, a zwłaszcza dojrzałych i odpowiedzialnych katolików świeckich zaangażowanych w politykę. Społeczeństwu, w którym negocjowane, uzgadniane są rozwiązania, wartości, a nawet same podstawy moralności osobistej i społecznej, potrzeba Kościoła, który jest stróżem wartości absolutnych i powszechnie obowiązujących.

III. Chrześcijanie

Państwo demokratyczne może więc istnieć dzięki moralności obywateli i jedności społeczeństwa[32]. W demokracji ważne jest to, co wnosi do niej jednostka, obywatel. Stąd nie bez znaczenia dla społeczności politycznej, jest postawa moralna obywatela, jego uczciwość, sprawiedliwość, prawdomówność, solidność, szacunek dla drugiej osoby, popieranie ideałów demokratycznych jak: wolność i równość. Wartości moralne odgrywają istotną rolę w systemie demokratycznym, ponieważ ostatecznym podmiotem decyzji politycznych nie jest procedura, ale osoba ludzka ze swoimi zaletami i wadami[33].

Demokracja nie może istnieć bez demokratów, bez ludzi, którzy posiedli pewne cnoty moralne, z których najważniejszą wydaje się być samoopanowanie, pewna dyscyplina moralna. Ludzie, którzy chcą rządzić w życiu publicznym, muszą najpierw opanować sztukę samoopanowania w swoim własnym życiu[34]. Wolność zew­nętrzna pojmowana jako wolność życia społecznego nie może istnieć bez wolności wewnętrznej, wolności od moralnego zła[35]. Demokracja oprócz demokratycznych instytucji potrzebuje także demokratycznych cnót[36].

Wymagania moralne dotyczą wszystkich obywateli, ale przede wszystkim sprawujących władzę. Politycy spełnią należycie swoje obowiązki, jeżeli będą się w swym działaniu kierować poczuciem odpowiedzialności, obiektywizmem, bezstronnością, wielkodusznością, nieprzekupnością. Bez tych sprawności moralnych ludzie tworzący demokratyczny rząd nie są w stanie zdobyć szacunku, zaufania i lojalności społeczeństwa[37]. Poza tym we współczesnych społeczeństwach pluralistycznych same reguły nie zdołają złagodzić powstających napięć i skierować w stronę dobra wspólnego niejednokrotnie sprzecznych dążeń różnych grup społecznych[38].

Demokracja koniecznie potrzebuje zgody, co do wartości podstawowych. One stanowią trwały fundament demokracji. Wartości nadają jednostkom i społecznościom sens i tożsamość. Są one - bardziej niż światopoglądy i ideologie społeczne - zakorzenione w życiu jednostek i społeczności, a także w znacznie mniejszym stopniu ulegają zmianom niż postawy i orientacje życiowe. Wartości podstawowe natomiast określa się jako mniejszy lub większy zestaw wartości akceptowanych przez wszystkich lub przez większość członków społeczeństwa. W oparciu o nie pluralistyczne społeczeństwo dochodzi do zgody, dialogu i pozytywnej kooperacji dla dobra wspólnego[39]. Nestor katolickiej nauki społecznej Osvald von Nell - Breuning zwraca uwagę, że bez akceptacji wartości podstawowych żadne społeczeństwo, a zatem i państwo, nie może istnieć[40]. Wartości te są ugruntowane w naturze ludzkiej i obowiązują każdego[41]. Ich urzeczywistnienie nie służy jakimś partykularnym interesom, ale są one przesłanką i punktami orientacyjnymi dla budowania takiego porządku społecznego, który odpowiadałby godności każdego człowieka i wszystkich ludzi[42]. Wśród wartości podstawowych wymienia się najczęściej: godność osoby ludzkiej, prawa człowieka, wolność, życie (także nienarodzonych), sprawiedliwość, równość, solidarność, a także miłość, prawdę, wierność, pokój, tolerancję. W warunkach polskich należy jeszcze dodać takie wartości jak patriotyzm i religia[43].

System demokratyczny pozbawiony tych wartości popada w kryzys i zatraca zdolność do podejmowania decyzji zgodnych z dobrem wspólnym. Pluralistyczne społeczeństwa bez oparcia w społecznej zgodzie co do wartości, rozstrzygają postulaty różnych stronnictw nie przy użyciu kryteriów sprawiedliwości i moralności, ale jedynie w oparciu o siłę wyborczą lub finansową stojących za nimi grup. Takie odstępstwa od zasad moralności politycznej prowadzą z czasem do zaniku zaangażowania politycznego i ducha obywatelskiego ludności, która czuje się oszukiwana.

Demokracja jest więc w pewnym sensie "procesem niedokończonym", narażonym na różnego rodzaju niebezpieczeństwa, jak: bierność obywateli, brak wartości stanowiących podstawę społecznego porozumienia, czy pokusa demokratycznego rozstrzygania o dobru i złu moralnym. Dlatego należy ją nieustannie budować, a w wypadku odejścia od ideałów demokratycznych odbudowywać[44].

W społeczeństwo, które cierpi na niepewność, brak ostatecznych drogowskazów i gwarancji, gdzie większość zasad jest negocjowana, gdzie każdy ma własną prawdę chrześcijanie wnoszą poznawczy optymizm, przekonanie, że istnieje prawda i człowiek jest w stanie ją poznać, a poznając według niej układać życie swoje i społeczeństwa, które tworzy. Do demokracji proceduralnej, gdzie o słuszności rozstrzygnięć nie decyduje ich moralna wartość, ale demokratyczna procedura, która do nich prowadzi, chrześcijanie wnoszą optymizm moralny, głębokie przekonanie, że ludzie są w stanie odróżnić zło od dobra i wybierać dobro, że większość ludzi posiada wewnętrzny system moralny i gotowa jest przestrzegać prawa nie tylko z obawy przez karą, lecz z przekonania, że jest to prawo słuszne[45]. Chrześcijanie pełnią niesłychanie ważną rolę w podtrzymywaniu wartości moralnych tak istotnych dla społeczeństwa. Myślenie polityczne i wola chrześcijanina skierowana jest na wartości treściowo określone, nie zaś na formalną procedurę. Zabiega on o układanie życia politycznego i społecznego według zasad wynikających z Objawienia i prawa naturalnego. Kwestia formy wspólnoty politycznej ma znaczenie drugorzędne. Chrześcijanin ocenia ją według tego w jakim stopniu zapewnia ona urzeczywistnienie zasad, które mają dla niego moc obowiązującą[46]. Takie jest bowiem nauczanie Kościoła w dziedzinie społecznej. Nie wiąże się on, nie uznaje za swój i nie poleca jakiegoś ustroju politycznego. Istotne jest to, by ustrój spełniał wymogi dobra wspólnego całego społeczeństwa: by szanował godność każdego człowieka, by wszystkim a nie tylko niektórym zapewniał dobrobyt, by prawo nie łamało zasad, które każdy ma wypisane w sumieniu, by każdy miał dostęp do dóbr kultury, a zwłaszcza do oświaty. Chrześcijanin jest więc świadkiem prawdy i dobra, mających swe źródło w Objawieniu i prawie naturalnym. Jest więc świadkiem absolutnych i powszechnie obowiązujących drogowskazów dla życia społecznego.

Ojciec Święty zachęca wszystkich, a zwłaszcza katolików, do czynnego udziału w polityce. Według niego "prawo i obowiązek uczestniczenia w polityce dotyczy wszystkich i każdego; formy tego udziału, płaszczyzny na jakich się on dokonuje, zadania i odpowiedzialność mogą być bardzo różne i wzajemnie się uzupełniać. Ani oskarżenia o karierowiczostwo, o kult władzy, o egoizm i korupcję, które nierzadko są kierowane pod adresem ludzi wchodzących w skład rządu, parlamentu, klasy panującej czy partii politycznej, ani dość rozpowszechniony pogląd, że polityka musi być terenem moralnego zagrożenia, bynajmniej nie usprawiedliwiają sceptycyzmu i nieobecności chrześcijan w sprawach publicznych"[47]. Papież kieruje te słowa do katolików świeckich, bowiem ich domeną jest zaangażowanie w politykę. Duchownym nie wolno uczestniczyć w tworzeniu systemów rządzenia państwem, ubiegać się o zdobycie władzy czy wykonywać ją piastując stanowiska państwowe[48].

Kościół przez swoją działalność w sferze ducha i moralności niejako podnosi, oczyszcza, nadaje nowe znaczenie wszystkim ludzkim wysiłkom. Jan Paweł II przypomina wszystkim chrześcijanom, że chrzest nie odrywa ich od świata i spraw ziemskich, doczesnych. Wręcz przeciwnie. Chrześcijanie kierowani duchem ewangelicznym mają przyczyniać się do uświęcania świata od wewnątrz, jak zaczyn[49]. To świat jest winnicą, polem działalności chrześcijan[50]. Wiara bowiem, jeżeli jest motywem ludzkiej działalności w życiu społecznym prowadzi do rozwiązań w pełni ludzkich[51]. Kościół przygotowuje swoich wiernych do kompetentnego wypełniania powinności społecznych zwłaszcza przez kształtowanie odpowiedzialnych postaw obywatelskich[52]. Aby jednak chrześcijanie byli rzeczywiście zaczynem w społeczeństwie nie mogą oddzielać "wiary od życia, przyjęcia Ewangelii od konkretnych działań w sferze różnego rodzaju rzeczywistości doczesnych i ziemskich"[53].

Aby jednak to zaangażowanie przynosiło rzeczywiste owoce, aby było skuteczne koniecznie powinno być działaniem wspólnotowym, działaniem wspólnie z innymi. Świadectwo wspólnoty, grupy, stowarzyszenia jest zawsze mocniejsze i skuteczniejsze aniżeli działanie rozproszonych ludzi. Jak już na początku zaznaczyłem demokracja potrzebuje społeczeństwa zorganizowanego w różnego rodzaju grupy pośrednie funkcjonujące między jednostką a państwem, w stowarzyszenia, sprawnie działające wspólnoty lokalne. Dopiero wtedy władza ludu jest czymś realnym. Jeżeli do tego współdecydowania o losach państwa chcą włączyć się chrześcijanie również oni muszą działać w sposób zorganizowany. Muszą być aktywni we wspólnotach świeckich do których należą. Konieczne jest również społeczne ukierunkowanie wielu ruchów kościelnych, które nie mogą zamknąć się w swoim kręgu. Jeżeli mają być wierne Ewangelii muszą dawać świadectwo o swojej wierze także wobec świata.

Akcja Katolicka ma tutaj do odegrania wyjątkową rolę. Jest to stowarzyszenie katolików świeckich, którego charyzmatem jest ścisła współpraca z hierarchią w prowadzeniu misji apostolskiej Kościoła. Ten cel nasze Stowarzyszenie realizuje przez pogłębianie życia religijnego, moralnego, intelektualnego i kulturalnego wiernych oraz ukierunkowanie ich na zadania apostolskie; przenikanie wartościami ewangelicznymi życia społecznego; zajmowanie stanowiska w sprawach publicznych Kościoła, a zwłaszcza reagowanie na zagrożenia wiary i moralności chrześcijańskiej; kształcenie działaczy katolickich i wychowywanie ich do aktywności w życiu społecznym, gospodarczym, kulturalnym i politycznym[54]. Akcja Katolicka, chociaż sama nie prowadzi działalności politycznej, nie jest partią polityczną, wychowuje swoich członków do zajmowania odpowiedzialnych postaw w życiu społecznym, wychowuje do aktywności, jest szkołą cnót obywatelskich. Może więc i powinna być jedną z twórczych i praktycznych odpowiedzi chrześcijan na wyzwania demokracji proceduralnej.


[1] G. Weigel, Centesimus annus a przyszłość demokracji: powtórna lektura, tłum. M. Ritter, J. Merecki, w: Jan Paweł II, Centesimus annus". Tekst i komentarze, ..., s.red. F. Kampka, C. Ritter, Lublin 1998, s. 127.

[2] CHL 5.

[3] Tamże.

[4] CA 46.

[5] S. M. Lipset, Homo politicus. Społeczne podstawy polityki, tłum. G. Dziurdzik-Kraśniewska, Warszawa 1995, s. 48.

[6] Tamże, s. 231.

[7] Przemówienie w czasie spotkania z władzami PRL na Zamku Warszawskim 08. 06. 1987, w: Jan Paweł II w Polsce 1979-1983-1987. Przemówienia i homilie, Warszawa 1991, s. 527.

[8] K. Wroczyński, Demokracja i sprawiedliwe prawo, "Chrześcijanin w świecie" 24 (1994) nr 2 - 3, s. 145; G. Sartori zaznacza, że pojęcie "lud" można interpretować na wiele sposobów: 1. Lud w znaczeniu dosłownie wszyscy. 2. Lud w znaczeniu nieokreślona duża część, bardzo wielu. 3. Lud w znaczeniu klasy niższe. 4. Lud jako nierozdzielny byt, jako organiczna całość. 5. Lud jako większa część wyrażona poprzez zasadę absolutnej większości. Lud jako większa część wyrażona poprzez zasadę ograniczonej większości. Według tego autora wymogom demokracji najbardziej odpowiada ostatnia koncepcja, która prowadzi do ograniczonych rządów demokratycznej większości szanującej prawa mniejszości. Tenże, Teoria demokracji, tłum. P. Amsterdamski, D. Grinberg, Warszawa 1994, s. 38 - 39, 49.

[9] Przemówienie do nowego ambasadora Polski przy Stolicy Apostolskiej 11. 07. 1995, "L’ Osservatore Romano" 16 (1995) nr 8 - 9, s. 43.

[10] K. Wroczyński, s. 145 - 146.

[11] B. Sutor, Etyka polityczna, tłum. A. Marcol, Warszawa 1994, s. 199.

[12] G. Sartori podkreśla, że: "Każde społeczeństwo potrzebuje proceduralnych zasad rozwiązywania konfliktów i podejmowania decyzji. Zasada większości jest właśnie tą procedurą czy metodą, która najlepiej odpowiada wymaganiom demokracji". Tenże, s. 177.

[13] K. Wroczyński, s. 146.

[14] W odniesieniu do "majority rule" G. Sartori pisze, że: "Kiedy Arystoteles mówił o "rządach wielu", opisywał pewien stan rzeczy, a nie ujednolicone kryterium rozwiązywania sporów i podejmowania decyzji. Fakt, że demokracje greckie wybierały na ogół swoich urzędników przez losowanie, mechanizm przypadkowy, dowodzi w jak małym stopniu rządy wielu stanowiły dla Greków kryterium. Marsyliusz z Padwy, średniowieczny autor, który wskrzesił ideę suwerenności ludu, użył sformułowania maior et valentior pars: część większa i "najzdolniejsza". Przez całe Wieki Średnie i później pojęcie major pars, większej części było nierozdzielne od pojęcia melior pars, lepszej części. I chociaż można powiedzieć, że od Locke’a zaczyna powstawać kryterium większości takie, jakim je znamy - czyli kryterium ilościowe oddzielone od atrybutów jakościowych - dopiero od rewolucji francuskiej rozdział ten stał się widoczny. [...] Dlaczego zasada większości akceptowana była tak powoli i tak niechętnie? Odpowiedź jest bardzo prosta - prawo większości nie oznacza "słuszności" większości". Tenże, s. 175 - 176.

[15] R. Carneiro, Wolność a wychowanie, tłum. L. Balter, w: Naród-Wolność-Liberalizm, Kolekcja "Communio" nr 9, s. 309.

[16] G. Sartori, s. 170; A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, tłum. B. Janicka, M. Król, t. 2, s. 252 - 266.

[17] Kard. J. Ratzinger, Znaczenie wartości religijnych i etycznych w społeczeństwie pluralistycznym, tłum. M. Zawisza, w: Naród..., s. 190; J. Salij, Teokratyczne roszczenia współczesnej demokracji?, "Ethos" (1993) nr 2 - 3, s. 107 - 121.

[18] EV 20.

[19] Przemówienie w Wilnie 05. 09. 1993, "L’ Osservatore Romano" 14 (1993) nr 12, s. 17.

[20] V. Possenti, Wyzwania demokracji liberalnej, tłum. T. Żeleźnik, "Społeczeństwo" 6 (1996) nr 3, s. 436.

[21] CHL 4.

[22] Wł. Piwowarski, Dialog w społecznym nauczaniu Kościoła, "Roczniki Nauk Społecznych"

16 - 17 (1988 - 1989) z. 1, s. 6.

[23] Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 1991, w: Orędzia Ojca Świętego Jana Pawła II, t. 1, Kraków 1997, s. 122.

[24] F. S. Cabral, Wolność a odpowiedzialność społeczna, tłum. L. Balter, w: Naród..., s. 285 - 290.

[25] E.-W. Böckenförde, s. 29.

[26] EV 70.

[27] M. Zięba, Wspólnota polityczna w świetle Centesimus annus, w: Jan Paweł II, "Centesimus...,s. 149; Kard. J. Ratzinger, Znaczenie..., s. 195; J. Majka, Etyka społeczna i polityczna, Warszawa 1993, s. 271. J. Maritain akcentuje konieczność istnienia tzw. "świeckiej wiary demokratycznej", jakiegoś wspólnego demokratycznego "kredo", które jest fundamentalnym porozumieniem umysłów i zgodnością woli poszczególnych jednostek w odniesieniu do podstawowych spraw życia we wspólnocie. Przedmiotem tego kodeksu moralności społecznej i politycznej byłyby następujące kwestie: "prawa i wolności osoby ludzkiej, prawa i wolności polityczne, prawa i wolności społeczne, odpowiadające im powinności; prawa i obowiązki osób wchodzących w skład społeczeństwa rodzinnego oraz ich wolności i zobowiązania w stosunku do ciała politycznego; wzajemne prawa i obowiązki różnych grup społecznych i państwa; rządy ludu, przez lud i dla ludu; funkcjonowanie władzy w demokracji politycznej i społecznej, obowiązujące w sumieniu powinności moralne względem sprawiedliwych praw oraz Konstytucji gwarantującej wolność ludu; niedopuszczalność przewrotów politycznych (zamachów stanu) w społeczeństwie prawdziwie wolnym i rządzonym przez prawa, których zmiana i ewolucja zależą od ludowej większości; równość między ludźmi, sprawiedliwe stosunki między ciałem politycznym a osobami, przyjaźń obywatelska i ideał braterstwa, wolność religijna, wzajemna tolerancja i poszanowanie między społecznościami o różnej duchowości oraz między różnymi szkołami myślenia, obywatelskie oddanie i miłość ojczyzny, cześć dla jej historii i dziedzictwa kulturowego oraz rozeznanie splotu rozmaitych tradycji wytwarzających jego jedność; obowiązki każdej osoby względem dobra wspólnego ciała politycznego i obowiązki każdego narodu względem dobra wspólnego cywilizowanego społeczeństwa oraz konieczność zdawania sobie sprawy z jedności świata i z istnienia społeczności ludów". Tenże, Człowiek i państwo, tłum. A. Grobler, Kraków 1993, s. 120 - 121.

[28] J. H. Hallowell, Moralne podstawy demokracji, tłum. J. Marcinkowski, Warszawa 1993, s. 65.

[29] G. Weigel, s. 124.

[30] VS 101, CA 46.

[31] Przemówienie w czasie spotkania z przedstawicielami świata nauki i kultury w Budapeszcie 17. 08. 1991, "L’ Osservatore Romano" 12 (1991) nr 9 - 10, s. 9.

[32] E. - W. Böckenförde, s. 120.

[33] V. Possenti, s. 436.

[34] G. Weigel, s. 125.

[35] Przemówienie w czasie spotkania z Kurią Rzymską 23. 12. 1992, "L’ Osservatore Romano" 13 (1992) nr 2, s. 19; Homilia w czasie Mszy św. w Oriole Park at Camden Yards w Baltimore 08. 10. 1996, "L’ Osservatore Romano" 17 (1996) nr 1, s. 21.

[36] B. Sutor, s. 226.

[37] Przemówienie w czasie spotkania z kardynałami i pracownikami Kurii Rzymskiej 22. 12 1995, s. 11.

[38] B. Sutor, s. 226.

[39] Wł. Piwowarski, Podstawowe wartości społeczeństwa polskiego, "Nomos" 3/4 (1993) nr 2, s. 160.

[40] O. v. Nell - Breuning, Wirtschaft und Gesellschaft heute, t. 1, Grundfragen, Freiburg 1956, s. 41 - 42.

[41] Chociaż z perspektywy socjologicznej akcentuje się raczej rzeczywistą akceptację wartości podstawowych przez członków społeczeństwa, to w katolickiej nauce społecznej podkreśla się, że wartości te nie są ugruntowane w społecznym porozumieniu, ale w naturze ludzkiej. To nie konsens domaga się ich obowiązywania, ale odwrotnie, obowiązywalność, która ugruntowana jest w osobie ludzkiej domaga się konsensu. Gdyby wartości podstawowe opierały się wyłącznie na społecznej zgodzie musiałyby zniknąć w wypadku rozbicia konsensu. Tolerancja lub wolność byłyby wartościami podstawowymi o tyle, o ile społeczeństwo byłoby co do tego zgodne. Tymczasem wartości te są podstawą życia społecznego nawet wtedy, gdy upada konsens. M. Spieker wyraża to jednoznacznie: "Auch wenn jeglicher Konsens fehlt, bleiben Grundwerte der Dorn im Fleisch einer Gesellschaft". Tenże, Der Streit um die Grundwerte, "Die neue Ordnung" 32 (1978), s. 251.

[42] Grundwerte in Staat und Gesellschaft, hrsg. G. Gorschenk, München 1977, s. 146.

[43] Wł. Piwowarski, Wartości podstawowe, "Ład" 11 (1993) nr 2, s. 1; F. Raabe, Der Streit um die Grundwerte. Fragen, Argumente, Konsequenzen, Münchengladbach 1977, s. 4; M. Spieker, Der Streit um die Grundwerte, "Die neue Ordnung" 32 (1978), s. 251.

[44] M. Schooyans, Totalitarne zagrożenie demokracji, tłum. K. Deryło, "Ethos" (1993) nr 2 - 3, s. 128

[45] M. Zięba, Papieże i kapitalizm, Kraków 1998, s. 97.

[46] E.-W. Böckenförde, s. 35.

[47] CHL 42.

[48] Tamże 60; KPK, Kan. 285 § 3, Kan 287 § 2; Wł. Piwowarski, Zaangażowanie..., s. 6

[49] CHL 15.

[50] Tamże 3.

[51] Tamże.

[52] EA 54.

[53] CHL 2.

[54] Statut AK Diecezji Toruńskiej, art. 10.


STRONA GŁÓWNA
BIULETYNY "RAZEM"